niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział II - "get ready, get ready!"


Rozdział II

- Mówię ci, Amela była wniebowzięta. A skoro wyjeżdża, jej pokój będzie wolny.. – słyszałam Maksa, gorączkowo rozmawiającego z kimś przez telefon.
- Jak to co z tego? Będziesz mogła wpadać kiedy chcesz – no tak, po tych słowach już wiedziałam z kim rozmawia. Edyta. To przyjaciółka Maksa, znają się praktycznie od przedszkola, mama mówi na nich „papużki nierozłączki” bo wszystko co robią – robią razem. Maks od zawsze miał do niej słabość, i ja i rodzice dobrze o tym wiedzieliśmy, ale ona spotykała się z kolesiem który moim zdaniem wcale do niej nie pasował. Był całkowicie zadufany w sobie i tak dziany, że co tydzień kupował nowy telefon. Potrafił olać Edzię na rzecz jakieś imprezki z kumplami a potem przekupić ją wypadem do kina, mówiąc jej po drodze jak to bardzo jest mu przykro i jak straszliwie ją kocha. Edzia tego nie kupowała, nie była typem dziewczyny którą pociągała kasa, to w niej lubiłam. Ale myślę że podświadomie kochała tego kretyna i dlatego wszystko uchodziło mu płazem.
Na paluszkach i cichutko jak myszka zakradłam się do Maksa a gdy ten oddalił na sekundę telefon od ucha, wyrwałam mu go z ręki i wskoczyłam na fotel obok telewizora.
- Ej siostra, co ty wyprawiasz?! – krzyknął wkurzony, ale ja za nic w świecie nie zamierzałam oddawać mu telefonu.
- Edyta? No cześć, chciałam tylko powiedzieć że właśnie dostałaś błogosławieństwo jeśli chodzi o nocowanie w moim pokoju – Maks popatrzył na mnie i kiwnął delikatnie głową w geście podziękowania.
Chciałam żeby w końcu byli razem. Co prawda Maks nie zwierza mi się ze swoich podbojów miłosnych, ale wiem jak bardzo stara się o względy Edyty, jednocześnie zostając przyjacielem, bo przecież ona jest zajęta. Miałam nadzieję że moje przyzwolenie przekona Edzię, że to nocowanie nie jest tylko głupim wymysłem Maksa, ale sprawą dokładnie między nami ustalona. Chociaż nie do końca tak było.
- No poza tym, jesteś jedyną osobom której ufam i jestem w stanie oddać pod opiekę moje plakaty – dodałam i usłyszałam śmiech Edyty w słuchawce telefonu.
- Spokojnie, przy mnie Zayn, Louis, Harry, Liam i Louis będą bezpieczni jak nigdzie indziej! – powiedziała, wymieniając ich imiona jednym tchem. Też lubiła One Direction, może nie do końca tak obsesyjnie jak ja, ale mogłam spokojnie sprzedać jej wszystkie fakty z ich życia a ona, w przeciwieństwie do reszty rodziny { no może nie licząc mamy ;) } była nimi zaciekawiona. W pewnym sensie byłyśmy przyjaciółkami. Hmm, z kim ja będę plotkować przez następne dwa miesiące?
- Dałabyś już spokój z tym One Direction, nikt nie chce o nich słuchać – burknął Maks, który zaczął się już denerwować że odbieram mu możliwość przeprowadzenia dłuższej rozmowy z Edytą.
- Cicho bądź, ona kocha ich bardziej niż ciebie – skwitowałam, słysząc zabawny rechot w słuchawce.
- Baaardzo śmieszne – Maks przewrócił oczami.
- Może wpadnę i pomogę ci się spakować? – zaproponowała Edyta. – No wiesz, chciałabym coś dla ciebie zrobić jeszcze przed twoim wyjazdem. Ostatnio przez tą moją nową pracę trochę cię zaniedbałam, strasznie dawno się nie widziałyśmy.
- Coś zrobić? – zaciekawiłam się. – A co konkretniej mogłabyś zrobić?
- Wszystko czego tylko zapragniesz! – zawołała rozbawiona.
Spojrzałam podejrzliwie na brata a sekundę później na mojej twarzy zagościł ogromny banan. Naprawdę, moje i tak już duże usta z radości prawie dotknęły uszu. Maks rzucił mi niezrozumiałe spojrzenie.
- W takim razie idź z Maksem do tej nowej restauracji którą otwarli w zeszły czwartek. Wiesz, tej na rogu Grodzkiej! – wypaliłam.
- Ale dzisiaj? – Edzia zaczęła się wykręcać. - No nie wiem, miałam wieczorem wyskoczyć gdzieś z..
- Oh daj już spokój z tym frajerem – zawołałam, uprzedzając jej odpowiedź, która z pewnością dotyczyła jej głąbowatego chłopaka  - Zabierz Maksa jak najdalej ode mnie, bo jeśli będzie mi dalej przeszkadzał to nigdy nie zdążę się spakować – skłamałam.
Maks spojrzał na mnie zdziwiony.
– Ale ja nie.. – zaczął, ale natychmiast zamilkł gdy pokazałam mu żeby zamknął buzię. Boże, niby taki mądry a nie jest w stanie zrozumieć że załatwiam mu randkę z ukochaną.
- No.. no dobra. Powiedz mu że będę u Was o 19 – w końcu uległa.
- Super, to ja lecę ładować rzeczy do walizek! Bawcie się dobrze i jeszcze raz dzięki – dodałam zadowolona, a Edyta odłożyła słuchawkę.
Uśmiechnięta wstałam i w geście zwycięstwa klasnęłam w dłonie. Maks wciąż patrzył na mnie, jakby przez ostatnie parę minut wcale go tu nie było. Co za kretyn..
- Zbieraj się, o 19 masz randkę z Edytą w tej nowej restauracji – powiedziałam, wrzucając mu do rąk telefon.
Maks pospiesznie wstał, wziął mnie na ręce i zaczął podrzucać. Naprawdę kretyn z niego. Ale nie powiem, cieszyłam się jego szczęściem. Może jak wrócę z Londynu on i Edzia będą już parą? Chciałabym. Ale kto ich tam wie! Przez ostatnie kilkanaście lat nie potrafili się zejść, więc niby w dwa miesiące miałoby się im to udać? W każdym razie, trzeba wierzyć. Cuda się przecież zdarzają, prawda?
- Dobra już dobra, wiem jestem cudowna, wspaniała, najlepsza i nie mogłeś sobie wymarzyć lepszej siostry. A teraz pozwól że twoja królowa zajmie się pakowaniem, bo naprawdę nie zdążę do niedzieli –powiedziała, próbując wydostać się z uścisków tego głupka.
Maks kiwnął głową i rozanielony pobiegł do łazienki na parterze. A ja rozpoczęłam poszukiwanie walizek.
***
Drzwi od stryszku strasznie skrzypiały, no ale co się dziwić – wchodzimy na niego praktycznie tylko wtedy gdy są święta i trzeba znieść sztuczną choinkę. Niewiarygodne jak te ogromne pająki przy suficie zmobilizowały mnie do znalezienia walizek. Nie minęły trzy minuty a ja, cała zakurzona i rozczochrana, z powrotem stałam w swoim pokoju z dwiema ogromnymi, chociaż jeszcze pustymi bagażami.
- Jak ja nienawidzę się pakować – powiedziałam sama do siebie i zaraz potem kichnęłam, bo kurz wleciał mi do nosa.
***
Pakowanie zajęło zdecydowanie więcej czasu niż się spodziewałam. Nie wiedziałam nawet że mam tyle ubrań!  No i znalazłam moją dawno zaginioną bluzkę z Power Rangers { O tak, kiedyś kochałam tą bajkę. Ale może pomińmy fakt że dziś już nic z niej nie pamiętam ;) }, o której zniknięcie obwiniałam mamę. Chyba trzeba będzie ją przeprosić, oczywiście jeśli nie zapomnę.
Nawet nie wiem kiedy minęły te dwa ostanie dni. Ciągłe sprawdzanie czy czegoś nie zapomniałam, dopakowywanie jakiś drobnostek, wypakowywanie ubrań, chowanie domowych przysmaków dla cioci Nicole. W końcu nie jadę na tydzień, ale na całe wakacje. Dwie, ogromne walizki stały już grzecznie w moim pokoju. Całe szczęście że tata pomyślał o dokupieniu drugiego bagażu, inaczej byłoby krucho z pomieszczeniem tych wszystkim manatków które postanowiłam zabrać w małej walizce i torbie podręcznej.
Zegar wskazywał już grubo po jedenastej, a na osiedlu zrobiło się na tyle cicho że mogłam usłyszeć wiatr poruszający liśćmi ogromnych dębów, rosnących w alejce obok placu zabaw dla dzieciaków z sąsiedztwa. Chciałam wyjść na dwór, popatrzyć na rozgwieżdżone niebo, zamknąć oczy, wsłuchać się w pohukiwanie sów i odetchnąć tym swojskim powietrzem. Ostatni raz na dwa miesiące. Wiem wiem, jestem cholernie ckliwa. Przecież cały czas gderałam wszystkim jak bardzo rzygam już tą monotonią, jak bardzo chciałabym zmian. Ale kiedy wiem że one w końcu nadejdą, i to w dodatku już jutro, czuję że jakaś część mnie chciałaby żeby wszystko zostało po staremu. Tak, jestem piekielnie niezdecydowanym człowiekiem.
Na kanapie w salonie siedziała mama. Oglądała prognozę pogody  na jutrzejszy dzień, żeby upewnić się czy aby na pewno bezpiecznie dolecę do Londynu. Usiadłam koło niej i oparłam się o jej ramię. Ona przytuliła mnie delikatnie i biorąc w ręce kosmyk moich rozczochranych włosów, zaczęła się nim bawić.
- Dziękuję ci mamusiu – zaczęłam.  – Dziękuję że pozwoliliście mi z tatą spełnić moje marzenia. Chyba do końca życia nie odwdzięczę się wam za te wakacje.
Mamie łzy spłynęły po policzkach. Jest taka kochana. A do tego tak łatwo się wzrusza. Ba, ona płacze nawet na reklamach. A co najgorsze, ja też zaczynam przyłapywać się na tym że wzruszam się na każdej, chociażby tej nawet straszliwie badziewnej, komedii romantycznej.
- Kochanie, w pełni na to zasłużyłaś – szepnęła i przytuliła mnie jeszcze mocniej.
- Ale jak wyjadę to nie zapomnijcie że to ja jestem waszym najukochańszym dzieckiem dobrze? – zapytałam rozbawiona, a mama zaczęła się śmiać.
- Spokojnie, Maks i tak nie ma warunków do objęcia stanowiska cudownego dziecka – skwitowała, jednocześnie podśmiechując się pod nosem.
Nagle spojrzała na mnie oczami wypełnionymi bezgraniczną miłością i pocałowała mnie delikatnie w czółko, zupełnie jakbym była małą dziewczynką. Kurcze, będzie mi jej brakowało przez te dwa miesiące. No bo kto będzie wołał gdy w radiu puszczą One Direction? Kto będzie przypominał żeby zwijać skarpetki do pary gdy wrzuca się je do kubła na pranie, żeby zapobiec zaginięciu jednej z nich? No i przede wszystkim, kto mi będzie piekł drożdżówki? Wszyscy w rodzinie wiedzą że ciocia Nicole o gotowaniu nie ma zielonego pojęcia. Chyba jakoś będę musiała przeżyć te dwa miesiące na płatkach z mlekiem i jajecznicy.
- Dobra, dość tych ckliwości, teraz idź się myć i spać! Ale już! – zawołała rozbawiona a gdy tylko wstałam klepnęła mnie w tyłek.  „Czy ty się kobieto aby nie zapędzasz troszeczkę?” – przemknęło mi przez myśl. Dobra, to kolejna uwaga którą zachowam dla siebie.
Czas pogłówkować nad sensem życia pod prysznicem, a następnie postarać się pójść spać jeszcze przed północą. O ile na noc przed rozpoczęciem przygody życia w ogóle uda mi się zasnąć.

Rozdział nijaki, ale skoro wyjazd to i przygotowania :)
Dziękuję za wszystkie komentarze pod wcześniejszymi notkami, cieszę się że będziecie śledzić historię Amelii :*

Harry Styles one direction | Tumblr

~ barbeska.

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział I - "..że niby marzenia się nie spełniają? ;)"


Rozdział długi, ale nie chciałam rozbijać go na dwie części bo to akcja rozgrywająca się jednego dnia i nie było sensu robić z tego dwóch rozdziałów ;) enjoy! 

Otworzyłam niezdarnie drzwi a powiew zimnego powietrza wydostającego się z wentylatora delikatnie owiał moją twarz. „Nareszcie w domu” – pomyślałam. Weszłam mozolnie, pospiesznie zamykając drzwi gdyż nie chciałam żeby ciepło z zewnątrz wtargnęło do domu. Niespodziewany powiew wiatru o który modliłam się idąc rozżarzonym chodnikiem do domu sprawił, że drzwi mocno trzasnęły.
- Kochanie to ty? – usłyszałam dobrze mi znany głos, dobiegający z kuchni. Powoli i delikatnie ściągnęłam buty od których na stopach zrobiły mi się czerwone placki i zdymki. Ze złością wrzuciłam je niezdarnie w kąt i odruchowo odgarnęłam włosy które za sprawą potu lepiły się do czoła.
- Tak mamo – odpowiedziałam, przypominając sobie że mama zadała mi pytanie. Byłam rozkojarzona, widocznie upał dał mi się we znaki. Poza tym ten ścisk w autobusie, myślałam że zemdleję.
Zobaczyłam niską brunetkę, lekko przy kości z fartuszkiem związanym w pasie i we włosach spiętych w koczka. Biegła w moim kierunki z wielkim uśmiechem na twarzy. Była jedną z tych osób, które cieszył fakt iż ukończyłam kolejną klasę liceum z wyróżnieniem. Jednego z najlepszych liceów w powiecie, jak to mama zawsze miała w zwyczaju wtrącać. Poniekąd mnie też to cieszyło, bo mogłam pokazać osobom które mówiły iż się nie uczę, że jednak się myliły. Ale przede mną był jeszcze jeden, najtrudniejszy rok i matura, co w dużej mierze zawracało mi w głowie.  Zmusiłam się do uśmiechu i delikatnie rozłożyłam ręce w które wpadła mama.
- Jestem z ciebie taka dumna! Nawet sobie tego nie wyobrażasz.. Moja córcia, cudowna uczennica ze  wspaniałą średnią i perspektywami na przyszłość – tak, jej optymizm troszkę mnie dołował. Cały czas mówi tylko jaka jestem idealna, a nie jestem. Nikt nie jest.. Prawda?
Powędrowała ręką do mojej głowy i zaczęła mierzwić i tak już rozczochrane włosy. Uśmiechnęłam się, bo ten gest zawsze wprawiał mnie w dobry nastrój. Nie wiem dlaczego.. Może dlatego że odkąd pamiętam mama niszczyła moją starannie ułożoną fryzurę zazwyczaj wtedy, gdy działo się w moim życiu coś dobrego. No wiecie, dobrze zdana klasa, osiągnięcia muzyczne.. Dobra, nagrody za konkursy muzyczne były tylko dwie, ale i tak byłam z nich bardziej dumna niż z paska na świadectwie. Nagle delikatnie zmarszczyłam brwi, zauważyłam bowiem coś dziwnego.
- Gdzie tata? Chyba nie w pracy? Przecież widziałam go rano – powiedziałam, rozglądając się wokół jakbym liczyła że znajdę tatę ukrytego w schowku na parasole, albo leżącego pod schodami.
- Jak to, gdzie? Tata przecież był z tobą w szkole! Obiecał że pojedzie i wstępnie ustali wpłatę na tą Waszą studniówkę, w gruncie rzeczy nie wydaje mi się żeby ten pomysł z lokalem był dobry, a już na pewno..
Faktycznie! Przecież widziałam tatę przymilającego się do dyrektorki, całkiem niebrzydkiej z resztą. Miała świetne nogi, o tak. Od pierwszej klasy jej ich zazdroszczę. I pomyśleć że mój tata przysłowiowo, lał z nią dupę, jak z każdą inną osobą. Nawet sąsiadowi musi z rana sprzedać jakiś soczysty kawał, inaczej nie byłby sobą. Rany, chyba faktycznie upał wypalił mi nieco szarych komórek skoro potrafiłam o tym wszystkim zapomnieć.
Niewiarygodne, wreszcie doczekałam się swojej studniówki. Zawsze marzyłam że będę wyglądać na niej jak piękne księżniczki z tych wszystkich bajek Disneya. No dobra, do 4 klasy tak myślałam, potem chciałam wyglądać już TYLKO oszałamiająco. Co prawda byłam już na jednej studniówce u Maksa, mojego brata, ale to tylko dlatego że dziewczyna jego kolegi zatruła się czymś dzień wcześniej i ten pilnie potrzebował partnerki. Niech Bóg błogosławi naszą nauczycielkę muzyki, która przez trzy lata wałkowała z nami poloneza, tłumacząc nam że jeszcze jej za to podziękujemy. O dziwo, miała rację.
Cieszyłam się że dostałam się do tej samej szkoły co Maks, co prawda on skończył ją już rok temu ale było mi o wiele łatwiej gdy, będąc kotem, znałam kogoś z najstarszej klasy. Maksi zawsze kupował mi w szkolnym sklepiku te okropne drożdżówki z gorzką czekoladą, które po 8 godzinach spędzonych na nauce smakują jak najlepszy afrodyzjak, pilnował żeby nikt mnie nie zaczepiał na szkolnych korytarzach, a w zimowe wieczory czekał na mnie po lekcjach a później wspólnie wracaliśmy do domu. Zachowywał się naprawdę jak brat i mile mnie zaskakiwał tym, że nie wstydził się trzymać z takim kociakiem. Z drugiej jednak strony, mam nadzieję że wszyscy nauczyciele już na dobre zapomnieli iż Maks, największy kretyn w szkole słynący z niebywałych żartów które normalnemu człowiekowi nie przeszłyby nawet przez głowę, jest moim bratem. Nadszarpnęłoby to moją dobrą opinią nad którą tak skutecznie pracowałam. No dobra, może nie aż tak skutecznie, ale długo.
Kiwnęłam głową, udając że obchodzi mnie paplanina mamy na temat tego że tata nie pozwala jej chodzić na żadne uroczystości, dałam je buziaka w policzek żeby nie poczuła się całkowicie olana i ślimaczym krokiem zaczęłam gramolić się do swojego pokoju. Jeden stopień, dwa, pięć. Tak, w takich chwilach było ich tutaj zdecydowanie za dużo. W końcu zobaczyłam ciemno brązowe drzwi, a potem z uśmiechem na twarzy weszłam do pokoju. Świadectwo i nagrodę rzuciłam na biurko, a następnie runęłam na łóżko. Przetarłam rękami oczy, głęboko odetchnęłam. „Dziękuję ci Boże że ten rok szkolny się już skończył i że przez następne dwa miesiące nie zobaczę tych wszystkich wspaniałych koleżanek z klasy których nienawidzę” – bąknęłam z ironią. Zobaczyłam że ze ściany zerkają na mnie chłopcy z One Direction. Uśmiechnęłam się i od razu poczułam, że teraz będzie już tylko lepiej. „Czas najwyższy sprawdzić co się dzieje w wielkim świecie” – powiedziałam sama do siebie. Wstałam i zręcznym ruchem włączyłam komputer. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej starą, bordową koszulkę z Hard Rock Cafe i czarne rurki. Patrzyłam na siebie w lustrze umocowanym na drzwiach szafy. Niby wszyscy mówili że ono strasznie pogrubia, ale kto ich tam wie!
- Niedobrze, przydało by się zrzucić jakieś… 100 kilogramów – powiedziałam, znów do siebie ( Tak, dużo ze sobą rozmawiam. Po prostu lubię prowadzić rozmowy z kimś inteligentnym. A tak na serio, chyba mam z tym porządne problemy. Trzeba to będzie zmienić. No, może później :D ).
Usiadłam niezgrabnie na fotelu i otworzyłam przeglądarkę internetową. Szybko wpisałam adres „twitter.com” i zaczęłam przeglądać timeline. Milion wiadomości o tym że są wakacje, setki tweetów na temat planów wakacyjnych.
No tak, szkoda że ja nie mam żadnych planów. Wychodzi na to że następne dwa miesiące spędzę przed komputerem, z chipsami i colą, przez co przytyję 20 kilogramów i pod koniec liceum zostanę klasową beczką, a żadna sukienka na studniówkę nie będzie pasować. No cóż, przynajmniej będę miała wgląd na życie chłopaków z One Direction 24/7. Zawsze to jakieś pocieszenie, prawda?
- Amelia, schodź szybko! Tata przyjechał i chciałby zobaczyć twoje świadectwo!
Przewróciłam oczami. Przecież rodzice od dawna wiedzieli że oceny będę miała dobre. Z resztą, tak jest niezmiennie od kilku lat. No, może czasem złapię jakąś tróję, ale to w końcu liceum i nie jest tak łatwo jak wcześniej. Złapałam świadectwo i zbiegłam na dół. W salonie stał rozradowany tata. Trzeba przyznać, gdyby nie te lekko przerzedzone włosy wyglądałby  jak Zayn. Ciemnawa karnacja, wyglądała na nim o wiele efektywniej niż na mnie. No tak, moje włoskie korzenie dają o sobie znać tylko w lecie, gdy opalę się na brązowo. „Amelia, co ty do licha wygadujesz? On ma 45 lat!” – przemknęło mi przez myśl.  Pokonując odległość dzielącą mnie od taty, zauważyłam Maksa rozwalonego na kanapie. W tym granatowym garniturze prezentował się całkiem pociągająco.
Powtórzyła się cała sytuacja ekscytacji, rozradowania i szczerzenia się. Tata nawijał całkiem jakby go ktoś nakręcił a po chwili do dyskusji włączyła się mama. Niesamowite jak oni potrafili się cieszyć. Świadectwo to niby takie nic, ale oni pękali z dumy. Miałam wrażenie że za chwile wpadną sobie w ramiona i zaczną tańczyć jakiś skomplikowany układ choreograficzny, po którym przyjdzie czas na wielki finał w którym tata podrzuci mamę aż pod sufit a ta z gracją wpadnie mu z powrotem w ręce. Tak, wyobraźnia płatała mi ostatnio niezłe figle.
Stałam tam, błagając Boga o to żeby coś przerwało ten słowotok. Moje prośby zostały wysłuchane, zadzwonił telefon.
Maks podniósł słuchawkę. Kurde, ten garnitur naprawdę świetnie na nim leży. Chłopak naprawdę jest przystojny a co najlepsze dobrze o tym wie bo pewność siebie bije od niego na kilometr. Kompletne przeciwieństwo mnie.
 A właśnie, miałam mu powiedzieć że siostra Agnieszki świeci oczami gdy tylko słyszy jego imię i poprosić go żeby dał jej swój numer. Muszę znaleźć czas żeby z nim o tym pogadać, z czym nie powinno być problemu – mam przecież dwa miesiące.
- Mamo, ciocia Nicole do ciebie – burknął, podając mamie słuchawkę.
Odruchowo odwróciłam głowę w stronę słuchawki, nie ukrywając zadowolenia. Ciocia była osobą którą uwielbiałam. Nie tylko za osobowość, ale też za styl życia. W wieku 19 lat, wyjechała do Londynu i wbrew wszystkiemu zaczęła naukę na jednym z najlepszych uniwersytetów. Dziadkowie ( to znaczy jej rodzice ) nie wróżyli jej niczego dobrego, sądzili że zatraci się w tym mieście i szybko wróci z podkulonym ogonem. Jak się jednak okazało, już 3 lata później brała ślub. Jej wybrankiem został student ostatniego roku filozofii, Keidran Cooper. Facet jest niezwykle pociągający, nic więc dziwnego że ciocia wpadła w jego sidła. Kupili mały domek na przedmieściach Londynu, a pół roku temu urodziła im się córeczka. Śliczna Rose, która jest tak urocza że spokojnie mogłaby zagrać w każdej możliwej reklamie dla dzieci. Mamę czasem denerwuje postępowanie cioci, ale to pewnie dlatego że różni je 11 lat. Nicole jest najmłodsza z rodzeństwa mamy.
- No cześć Nikola, co tam słychać? – mama nigdy nie mówiła do cioci Nicole. Twierdziła że skoro urodziła się w Polsce to ma być nazywana Nikola. W sumie ma rację, co nie zmienia jednak faktu że to dziwne..
Tata jeszcze raz mnie uścisnął i podał świadectwo. Uśmiechnęłam się, obróciłam na pięcie i już chciałam zniknąć w czeluściach korytarza gdy usłyszałam zakłopotany głos mamy.
- Wybacz Niki, ale nie mogę przyjechać do Londynu. Mam swoje sprawy, pracę, dom. A poza tym wybrałam już urlop i nie będę mogła tego przesunąć. Na pewno znajdziesz kogoś kto pomoże ci się zająć małą Rose – mama podrapała się po głowie, widocznie sprawiając wrażenie osoby którą coś trapi. Po chwili odezwała się znowu.
- Ale czy naprawdę Keidran nie może przesunąć tego wyjazdu? Przecież twoja choroba to wyjątkowa okoliczność, w pracy na pewno zrozumieją.
Zaraz, zaraz. Ciocia potrzebuje opiekunki do małej Rose a ja mam wolne całe dwa miesiące. Przy odrobinie szczęścia obu nam wyjdzie to na dobre. Poza tym – wakacje w Londynie! Od zawsze o tym marzyłam. Nando’s, Milkshake City.. To wszystko mogłabym zobaczyć już za parę dni! Boże, jak typowa Directionerka. Żadnych zabytków - tylko żarcie ;)
- Rozumiem twoje obawy, ale kto niby miałby teraz czas żeby zając się małą Rose? – powiedziała zatroskana mama.
Nie zastanawiałam się dłużej nad odpowiedzią.
- A może ja? – wypaliłam. Rodzice popatrzyli na mnie ze zdziwieniem. Mama opuściła rękę ze słuchawką, jakby bała się że może ją upuścić a tata zaczął nerwowo szarpać swoje i tak już liche włosy. Maks natomiast uniósł ręce ku górze i zawołał: Tak Boże, zabierz ją stąd! Jak najdalej!
Z wypiekami na twarzy czekałam na reakcję rodziców, modląc się w duchu żeby chociaż raz w życiu byli wspaniałomyślni i pozwolili mi spędzić najpiękniejsze wakacje w życiu..

***

Patrzyłam wyczekująco na rodziców, nie zastanawiając się czy pozwolą mi jechać bo nie wierzyłam że taką decyzję są w stanie podjąć w 2 minuty, ale licząc na to że w ogóle dadzą sobie czas na zastanowienie się nad moją podróżą do Londynu. Mama jakby przyćmiona przyłożyła słuchawkę do ucha i z grobowym spokojem powiedziała:  - Nicole, zadzwonię do ciebie później.
Naprawdę musi być w szoku skoro nazwała ją Nicole a nie Nikola jak ma w zwyczaju mówić. Po minie taty wnioskowałam że może jest jakiś cień szansy, bo zaczął się do mnie dziwacznie szczerzyć. Naprawdę dziwacznie, coś jakby chciał się uśmiechnąć ale jednocześnie bał  się że może za to oberwać od swojej żony. Gdy tylko moja rodzicielka odstawiła słuchawkę, moje wszelkie nadzieje niestety pękły jak bańka mydlana. Mama bowiem usiadła na kanapie, powiedziała stanowcze „NIE” i wyrwała Maskowi pilota żeby przełączyć kanał. Jechała po kolei wybierając z listy na opak, bo widać było że robiła to tylko po to, abym odeszła i nie zawracała jej głowy.
Popatrzyłam błagalnie na tatę. No wiecie, coś w stylu oczu kota ze shreka. Zawsze go to ruszało. No dobra, może nie do końca te oczy bo jakoś musiałam sobie radzić zanim shrek wszedł do kin, jednak miałam w sobie coś takiego co rozmiękczało mojego tatusia jak gąbkę. Usiadł koło mamy i zaczął swój monolog. To znaczy, próbował.
- A gdyby tak pozwolić jej..
- NIE – przerwała stanowczo mama.
„Ta kobieta kiedy mnie kiedyś zabije. Chyba zaraz będę musiała usiąść. Nie, nie usiądę. Padnę na podłogę jak długa, może lepiej od razu powiedzieć Maksowi żeby dzwonił po karetkę? Nie, muszę zachować spokój. Nie usiądę.” pomyślałam.
- Ale kochanie. . – usilnie próbował tata.
- NIE.
Usiadłam. No nie, ona mnie wykończy. Gdzie ten jej miły ton, uśmiechnięta twarz i ogromne rozradowanie moim świadectwem Z WYRÓŻNIENIEM? Chyba zmienię co do niego zdanie, to dobre zabezpieczenie. Zawsze mogę przypomnieć mamie jaka jest ze mnie dumna i jaką jestem wspaniałą córką.
Już sam tata zaczął wątpić, ale brnął dalej. Kochany ojczulek, czy mówiłam mu ostatnio że go kocham? Hmm.. W każdym razie będę musiała zacząć.
- Posłuchaj Emilio, odwieźlibyśmy Amelię za dwa tygodnie do Nicole. To znaczy, Nikoli.. ( Dobrze że się poprawił ) Zostałaby tam jakiś tydzień, nie dłużej.  „Nie tato, dłużej” przemknęło mi przez myśl. Ale dobra, nie będę się wychylać bo będzie jeszcze gorzej. Ale właśnie, czy może być gorzej?
-.. A potem odebralibyśmy ją prosto z lotniska – zakończył tata, patrząc przerażonym wzrokiem na moją mamę. „Jakby się jej bał”, znów przebrnęło mi przez myśl.
- Nie. Amela nie pojedzie do Nikoli za dwa tygodnie..
Spuściłam głowę. To koniec, nie ma szans żeby..
- Bo pojedzie już w niedzielę! – wykrzyknęła mama, gwałtownie wstając z łóżka, a jej uśmiech stał się tak wielki że spokojnie mogłabym wepchać jej do ust lodówkę.
Ale zaraz, CO?! Czy mnie słuch nie myli? Jadę do Londynu?! Nie, teraz to naprawdę zemdleję. Ale co jak się tam zgubię? Albo zapomnę wziąć paszportu i nie wpuszczą mnie do samolotu? Albo nie będę umiała zając się Rose tak jak trzeba? „Co ty wygadujesz?! Idź ją przytulić!” podpowiedziała mi moja podświadomość. Jak dobrze że chociaż czasem działa tak jak trzeba.
Pobiegłam podekscytowana do mamy i obie zaczęłyśmy skakać jak wariatki, co chwila się przytulając i całując. Nawet Maks tańczył za nami, dziękując Bogu że się na trochę wyniosę. Kochał mnie, ale nawet to miało jakieś granice. Lubił ode mnie odpoczywać. Tylko tata stał jakiś taki wstrząśnięty. Chyba nie do końca wierzył w to co się dzieje. Ale w sumie to się mu nie dziwiłam. Sama ledwo stałam na nogach.
- Uknułaś to przede mną?! – krzyknęłam, ale nie ze złości tylko z podniecenia.
Mama wystawiła mi język i jakby dumna z siebie zaczęła swój długi, o dziwo interesujący monolog.
- No wiesz kochanie, o tym że świadectwo będziesz miała dobre wiedziałam już wcześniej bo dobrze cię znam. Oczywiście choroba Nikoli wcale nie jest wymysłem bo wiesz że ciocia ma problemy z sercem i czasem musi przystopować a z małym dzieckiem to nie łatwe.. Wpadłyśmy więc na pomysł żeby załatwić ci wakacje w Londynie, bo i tak nigdzie nie wyjeżdżamy. Poza tym, może spotkasz tam tych twoich chłopaków! Tego takiego blondyna co nie jest naprawdę blondynem, Larrego, tego przez którego już nie jesz zupy łyżką..
Zaczęła wyliczać ich na palcach i zdziwiła się że wyszło jej tylko trzech chłopaków. Zawsze chciała być na bieżąco z tym co się u nich dzieje, pomimo że zawsze ich myliła.
- Nie zapominaj o tym takim wytatuowanym co wygląda jak ja – wtrącił się tata, ponętnie ruszając brwiami.
- O tym na którego mówi – „mój mąż”! – zawołał Maks i zaczął się śmiać.
O dziwo ja też zaczęłam. Chyba nic nie mogłoby zniszczyć tej chwili. Znów złapałam mamę i prawie udusiłam ją z radości, a moje oczy lekko się zaszkliły. Wiedziałam że gdy wbiegnę do pokoju i zobaczę plakaty chłopaków na ścianach to się popłaczę. Cóż za wspaniałe rozpoczęcie wakacji!
Tata patrzył na nas z uśmieszkiem na twarzy i już wtedy wiedziałam że on też maczał palce w tym podstępie. Zadowolony podszedł do komody i z dolnej szuflady wyciągnął bilety. Gdy go zobaczyłam znów przeżyłam szok. Bilety były ucieleśnieniem tego co przed chwilą się wydarzyło. To niepodważalny dowód na to że cały ten wyjazd jest prawdziwy, a sytuacja piekielnie poważna.
Złapałam bilet, ucałowałam rodziców a nawet Maksa. ( Co do brata, całkiem nieźle pachniał :D A właśnie, trzeba mu powiedzieć o siostrze Agi. Koniecznie! ) Jeszcze parę razy podskoczyłam w miejscu, zapiszczałam i zaczęłam się śmiać. Złapałam telefon i szybko wbiegłam po schodach do mojego pokoju. Trzeba było obwieścić wszystkim wspaniałą nowinę. O Matko Święta, jadę do Londynu! :)



That what makes you beautiful. Tumblr


~ barbeska.



środa, 19 września 2012

bohaterowie ;)


Myślę że czas przedstawić Wam pokrótce główne postacie mojego opowiadania. Oczywiście te postacie które sama wykreowałam, o chłopakach wiecie pewnie więcej niż oni sami więc wtrącę tylko dwa słowa ;)



Amelia { Mela } Coletti - 18-letnia dziewczyna, która ma włoskie korzenie. Co prawda, daleko jej z wyglądu do Włoszki, jednakże nazwisko jej rodzina odziedziczyła po pradziadku Amelii, który przed wojną wyemigrował do Polski. Amelia ma długie, ciemne i kręcone włosy, niebieskie oczy. Z wyglądu nie jest modelką, zawsze sądzi że inni są ładniejsi od niej. Nie wierzy w siebie. Jak się później okaże, niespodziewany splot wydarzeń sprawi, że pokocha samą siebie ;)

W jej głowie od dawna siedzi tylko jedna rzecz.. Wyjazd do Londynu. No a co z tym idzie, chłopaki z One Direction. W wakacje wyjeżdża do cioci, ale jeszcze nie wie co zgotuje jej okrutny los. Czy podoła? :)

Antoni { Antonio } i Emilia Coletti - rodzice Amelii. Antonio swoje imię zawdzięcza korzeniom włoskim. Amelia ma z nimi świetny kontakt, rodzice darzą ją zaufaniem.

Zawsze myśleli że z córką i synem przeszli wiele, ale czy dadzą radę jeszcze większemu wyzwaniu które rozerwie ich rodzinę a zarazem złączy jeszcze mocniej?

Maks Coletti - starszy brat Amelii, ma 19 lat. Nie jest fanem One Direction, ale nic do nich nie ma. Często kłóci się z Melą, ale ją kocha i z czasem zacznie pokazywać jej to coraz częściej. Będzie dbał żeby nikt nie zranił jego siostry. Ale czy to jej pomoże? A może wręcz przeciwnie, całkowicie przeszkodzi?


Nicole { Nikola } Cooper - ciocia a zarazem przyjaciółka Amelii. Mieszka na stałe w Londynie, ma czteroletnią córeczkę Rose i męża o imieniu Keidran. Jest zwariowaną kobietą, pełną pasji i pozytywnej energii. Ku zadowoleniu Meli okaże się że ona i ciocia mają więcej wspólnych zainteresowań niż sądziły. Ciocia z doświadczenia dobrze wie co oznacza wiek młodzieńczy, toteż nie raz będzie kryć Amelię przed rodzicami i przymykać oko na małe grzeszki dziewczyny.


Zayn Malik - gwiazdor, który okazuje się być całkiem inną osobą niż ta którą kreują media. W głębi serca skryty, lecz jednocześnie szalony chłopak który już dawno zawładnął serce Amelii sprawi, że w jej głowie zapanuje istny kocioł emocji. Ci dwoje spotkają się w bardzo nieciekawej sytuacji, co dla obojgu nie będzie zbyt komfortowe. Czy przez to Zayn straci w oczach Amelii? Czy Mela zechce żeby był dla niej kimś więcej? A może to on będzie miał ją za nic?


Rainbow Chapman - 18-letnia dziewczyna, którą Amelia spotka przypadkowo. Pomoże ona zaaklimatyzować się Meli w Londynie, wyjawi jej swoje sekrety i obieca że będzie ją wspierać choćby nie wiadomo co. Osoba szczera i mądra, o niezwykle bujnej wyobraźni. W przyszłości chciałaby zostać lekarzem, jednak przeraża ją wizja 6-letnich studiów medycznych.


Niall Horan - Irlandczyk, którego Amelia uzna za bratnią duszę. Chłopak który zawsze się śmieje i uwielbia rozbawiać innych będzie jedną z niewielu osób utrzymujących Amelię w pionie. Szybko nawiąże z nią wspólny język i zacznie doradzać, jak walczyć z uporczywością Zayn'a.

Czy pomoże Amelii gdy dziewczyna będzie tego naprawdę potrzebować? A może to on zajmie miejsce w jej sercu?

Pozostałe osoby będą pojawiać się rzadko, czasem tylko raz lub dwa. Jeśli niespodziewanie pojawi się ktoś nowy, dodam przed rozdziałem krótką notkę o nim ;) Mam nadzieję że opisy Was zaciekawiły.


PS: Nie dodawałam zdjęć, animacji czy czegokolwiek co mogłoby Wam wizerunkowo przedstawić bohaterów. Chcę żebyście ich stworzyli według Waszej wyobraźni, a może i nawet się z nimi uosabiali ;)


Wall Photos one direction | Tumblr

~ barbeska.

sobota, 15 września 2012

powitanie ;)


Witajcie wszyscy ;)

Ponieważ od paru ładnych miesięcy tłucze mi się po głowie pewna historia, postanowiłam w końcu przysiąść i przynajmniej spróbować jakoś to spisać. Co prawda zaczęłam udostępniać rozdziały na tumblr.com, ale coś mi nie grało. Dlatego ostatecznie postanowiłam, że dopracuję rozdziały, dodam ciekawe szczegóły, opiszę dokładniej postacie, napiszę prolog. Żeby wyglądało to estetycznie i przejrzyście ;) Całość będę dodawała tutaj w rozdziałach pisanych na bieżąco { oprócz tych czterech które już mam. } Mam nadzieję że spodoba Wam się historia wymyślona przez Directionerkę która nie marzy o niczym innym niż o spotkaniu swoich idoli, przez co w jej głowie mnożą się niestworzone romantyczne historie :*

Ps: Jeśli też lubisz 1D, wpadnij na mój inny blog z informacjami, imaginami i zdjęciami.
EYERYDAY-ABNORMAL.

Pozdrawiam,
~ barbeska. { czyli po prostu Baśka ;) }

Tumblrone direction | Tumblr